szukam...:

sobota, 18 grudnia 2010

Owsiane makaroniki -szyszki.

Złości mnie niezdecydowanie. A najbardziej -moje własne.
Czasem śmieszy mnie drobiazgowść. A najbardziej ta moja, na którą później patrzę z boku.
Coraz częściej męczy mnie ciągły pośpiech. Nieustanny brak czasu robi ze mnie marudę i złośnicę.
Ale na szczęśćie ciągle cieszą mnie rzeczy maleńkie. Uśmiecham się, gdy z piekarnika snuje się zapach ciasta, zapach migdałowego aromatu. Uśmiecham się, kiedy banalne i proste rzeczy wyołują uśmiech :)

Proponuję Wam dziś makaroniki owsiane. Wyglądają jak leciutkie brązowe szyszki.
Ich przygotowanie -to dosłownie chwila, a są doskonałą przekąską do porannej kawy.
I wywołują uśmiech :)

MAKARONIKI OWSIANE
250g podprażonych, średnio zmielonych płatków owsianych
1 jajko (żółtko i białko oddzielnie)
2 łyżki cukru (u mnie brązowy)
2-3 łyżki oleju 
pół łyżeczki sody
aromat migdałowy
pół szklanki mleka

Podprażone (w piekarniku lub na suchej patelni) płatki owsiane studzimy. W jednej miseczce łączymy składniki suche, czyli: płatki, cukier, sodę. W drugiej -mokre: żółtko z olejem i mlekiem. Z oddzielonego białka ubijamy pianę.
Mieszamy wszystko razem -białko dodajemy na koniec, delikatnie.
Z masy formujemy kuleczki wielkości orzecha włoskiego. Jeśli słabo się kleją -dolewamy trochę mleka.
Czas pieczenia: ok. 15 minut w temperaturze 180 stopni.
W trakcie pieczenia można delikatnie obracać makaroniki -aby ładnie przypiekły się ze wszystkich stron.
Smacznego!



wtorek, 14 grudnia 2010

Tarta z porem i pieczarkami

Czasem na smak jedzenia mają wpływ nie tylko składniki, ale przede wszystkim sytuacja, z którą kojarzy się danie.
Wcześniej nawet nie przypuszczałam, że połączenie pora z pieczarkami będzie miało tak zniewalający efekt! Dziś, do smaku tej tarty dochodzi mi atmosfera pewnego zimowego wieczoru z zeszlego roku -kiedy za oknem pruszył śnieg, a na stole paliły się świece. Dochodzi wspomnienie jesiennej nocy, kiedy odwiedzili nas przyjaciele ze Szkocji, kiedy niesmiało przełamywały się mniejsze i większe bariery językowe.
Pysznie smakuje wspomnienie mojej tarty!
Dziś odświeżyłam stare zdjęcia, ale czuję, że muszę również odświeżyć sobie jej smak!


TARTA Z POREM I PIECZARKAMI

Spód:
200g mąki
120g masła
30ml zimnej wody
szcypta soli, odrobina cukru

Zagniatamy ciasto, formujemy kulę i chłodzimy w lodówce.

Farsz: 
3 pory (białe części)
300g pieczarek
łyżeczka masła
sól, pieprz

Por kroimy drobno, przekładamy na durszlak lub sitko i przelewamy wrzątkiem.
Pieczarki kroimy w plasterki  (zazwyczaj zostawiam jedna lub dwie do dekoracji) i podsmażamy na masełku. Dodajemy por, doprawiamy pieprzem i solą i dusimy pod przykryciem do miękkości.



Zalewa:
150g jogurtu naturalnego
120g sera żółtego (startego na tarce)
jajko
natka pietruszki
gałka muszkatałowa
papryka słodka
sól, pieprz

Wszystkie składniki mieszamy i doprawiamy do smaku.
Schłodzonym ciastem wylepiamy formę do tarty (u mnie forma o średnicy 23cm). Nakłuwamy widelcem i podpiekamy ok. 10 minut.
Na lekko podpieczony spód wykładamy por z pieczarkami, po czym całość zalewamy jogurtem z jajkiem, serem i przyprawami.
Całość pieczemy w 200 stopniach Celsjusza, około 20-30 minut.

Tartę dekorujemy wedle uznania. Ja jeszcze przed wstawieniem do piekarnika przybrałam ją plasterkami pieczarek. A tuż przed podaniem -posypałam natka pietruszki.
Życzę smacznego!

sobota, 27 listopada 2010

Akcja kulinarna: Przepisy NIGELLI LAWSON

Lubię Nigellę. 
Podoba mi się klimat, który tworzy w kuchni, a przede wszystkim jej naturalność i pododa ducha. 
To ważne, by przygotowywać jedzenie z uśmiechemi prawdziwą pasją!
A ponieważ Nigella opublikowała kilka książek kucharskich, i -ponieważ prawdopodobnie zaraziła już całe mnóstwo osób swoim zamiłowaniem do kuchni -proponuję akcję, 
w której będziemy wykorzystywać jej przepisy. 

Mile widziana informacja o tym, z której ksiązki Lawson pochodzi dany przepis. 
Czas trwania akcji: 2 XII 2010 - 29 I 2011
Wybrałam właśnie taki czas, ponieważ wiele pomysłów Nigelli może stać się dla nas inspiracją w okresie świątecznym, sywestrowym, jak również w karnawale.
Do dzieła, kochani!!


Przyłącz się do tej akcji!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Tort a'la Sacher. Wyrafinowana improwizacja.

Skusiła mnie ta czekoladowa klasyka.
Skusił mnie ten głęboko-czekoladowy kolor.
Nie piekłam wcześniej tortów, dlatego ten wypiek nazywam moją improwizacją.
I choć to mój mały debiut -muszę przyznać, że wykonanie tego tortu to żadna filozofia. Robi się go łatwo i przyjemnie!
Mimo, że sama  robiłam go latem (zdjęcia cierpliwie czekały na publikację) -to myślę, że warto urozmaicić sobię długie listopadowe wieczory takim słodkim czekoladowym akcentem.


W przepisach przebierałam bardzo długo -ale ostatecznie najbardziej przypadł mi do gustu ten od Komarki:

Tort a'la Sacher
ciasto: 
150g czekolady (najlepiej ciemnej)
6 białek
4 żółtka
150g miękkiego masła
150g cukru
1 łyżka cukru z prawdziwą wanilią
100g bułki tartej

dodatkowo:
125g konfitury morelowej (u mnie z żółtych śliwek) -na przełożenie ciasta
 200g ciemnej czekolady, 1 łyżka masła, 2-3 łyżki mleka -na polewę

tortownica 22-23cm (wysmarowana masłem i wysypana tartą bułką)


Czekoladę ze składników na ciasto rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Białka ubijamy na sztywną pianę. Masło ucieramy, aż będzie puszyste. Stopniowo dodajemy cukry. Kiedy składniki się połączą można zwiększyć obroty miksera i kolejno dodawać żółtka. Powstałą masę łączymy z czekoladą, dodajemy tartą bułkę i pianę z białek (tu uwaga, by wmieszać ją delikatnie).
Przekłądamy do tortownicy i pieczemy ok. 50 minut w 180 stopniach.


Upieczone i wystudzone ciasto przekładamy konfiturą. (Komarka proponuje częśc nadzienia rozsmarować na wierzchu i po bokach tortu -dobry pomysł!).
Całość oblewamy polewą i czekamy aż zastygnie.
Smacznego!


niedziela, 31 października 2010

Halloween.Pikantne krakersy.


Oswajamy strachy! 

Pikantne cebulowe ciasteczka odstraszą wszelkie złośliwe potworki. A przyjemna, pomarańczowa łuna światła z wydrążonej dyni -zaprosi te bardziej sympatyczne stworki do wspólnej biesiady.

W ramach akcji Halloween Party -proponuję kruche i proste w przygotowaniu krakersiki -jako przekąskę na przyjęcie w noc duszków, przebierańców, czarownic i wszelkich amatorów filmów z dreszczykiem.

Przepis znalazłam w książeczce z serii "Biblioteczka Poradnika Domowego" z 1996 roku. W części serii, którą posiadam -utorzy proponują przepisy na potrawy jarskie.
W przyszłości planuję skorzystać z kilku innych przepisów "Poradnika".



Tymczasem dziś -przepis na:

CIASTECZKA CEBULOWE


600g mąki
250g margaryny
2 duże cebule
łyżka suchego maku
łyżeczka octu
sól

Zimną margaryne drobno kroimy (lub ścieramy na grubych oczkach tarki). Cebulę ścieramy na drobnych oczkach.
Wszystkie składniki ciasta łączymy -szybko zagniatamy. Rozwałkowujemy je na stolnicy niezbyt grubo wysypanej mąką. Lampką od wina lub literatką wycinamy krążki.
 Na wysmarowanej tłuszczem blaszce układamy ciasteczka (dobrze jest nakłuć je kilkakrotnie widelcem).
Pieczemyokoło 15-20 minut w 180 stopniach.
Smacznego!








poniedziałek, 18 października 2010

Zaproszenie do akcji 'Halloween Party'!

Szczerze?
Nie lubie nocnych spacerów z dreszczykiem.
Boję się duchów, nie lubie horrorów.
Ale lubię wycinać dynię na Halloween!
Lubię wymyślać dziwne ozdoby i dekoracje -najlepiej w jakimś zakresie tematycznym.



Pomyślałam, że zbliżające się Halloween to dobry pretekst do zabawy z wyobraźnią; pretekst na spojrzenie na wszelkie straszydła z duuuużą dawką humoru!
Gorąco zachęcam do wzięcia udziału w akcji :):)

Tarta migdałowo-gruszkowa.

Akcja Gruszkowe Inspiracje przypomniała mi mój ostatni gruszkowy wynalazek-niesamowicie prosta i niesamowicie pyszna tarta. Mnie osobiście -oprócz uzależniającego smaku, pociąga owocowa mozaika z cieniutkich gruszkowych plasterków.


Na ogrodzie za domem mamy dwa rzędy grusz. I choć przeważnie owoców z nich było jak na lekarstwo -są nieodzowną częścią jesiennej bajki, którą we wrześniu i październiku opowiada nasz ogród.
Kiedyś nie zastanawiałam się nad magią sezonowych owoców. A dziś, hasło "zaczynają się gruszki", "sezon na śliwki" -cieszą mnie tak, jak pierwszy śnieg za oknem!
Moje gruszki są maleńkim, aczkolwiek i istotnym odcinkiem długiej trasy przez cztery cudowne pory roku. Dlatego ich obecność daje mi dziwne poczucie harmonii -może to trochę dziecinne, może sentymentalne... 

Tarta migdałowo-gruszkowa 

175g masła lub margaryny
200g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
60-80g drobnego cukru
aromat migdałowy
spora szczypta soli
gruszki (około 5 sztuk)
garstka migdałów


Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 stopni. Gruszki obieramy, dzielimi na ćwiartki, usuwamy gniazda nasienne i kroimi w cienkie plasterki.
Masło rozpuszczamy. W misce mieszamy ze sobą mąkę, proszek, cukier i sól. Dodajemy rozpuszczony tłuszcz i szybciutko wyrabiamy ciasto. Dodajemy kilka kropel aromatu migdałowego.
Formę do tarty (nie trzeba jej wcześniej natłuszczać) wyklejemy ciastem.
Na wierzchu układamy gruszki -w dowolny sposób ale najlepiej -tworząc regularny wzór.
Migdały siekamy i posypujemy nimi warstwę owoców.
Całość pieczemy 20-25 minut.

W naszym domu -tarta w mgnieniu oka zniknęła ze stołu!
Polecam!

niedziela, 17 października 2010

Orzeźwiający i delikatny niczym mgiełka SERNICZEK.

Kolejny przepis Nigelli Lawson, tym razem z książki 'Nigella Gryzie' (jednego z najbardziej trafionych prezentów, jakie dostałam na urodziny!).
Wydaje mi się, że to bardziej 'damski deser'. Po zjedzeniu jednego kawałeczka męska część moich domowników ledwo poczuła, że w ogóle miała coś w ustach. Za to my, kobietki delaktowałyśmy się jego oryginalnym smakiem i niezmiemską delikatnością! (sok z limonek sprawia, że jest naprawdę orzeźwiający, a czekoladowy spód jest słodką odpowiedzią na kwaskowy smak cytrusków).
Dla mnie -PYYYCHA!

 SERNIK CZEKOLADOWO-LIMONKOWY

200g czekoladowych ciastek
75g masła
750g kremowego serka (lub mielonego twarogu)
200g cukru pudru
4 całe jajka
2 żółtka
sok z 4 limonek

tortownica o  średnicy 20-21cm
folia aluminiowa

Niektórych odstrasza sposób pieczenia serniczka, gdyż piecze się go w kąpieli wodnej. Tak naprawdę, to żaden problem! Tortownice najlepiej zmontować następująco: na podstawie położyć duży arkusz folii, zamocować obręcz tortownicy, a wystające brzegi folii wywinąc do góry. Całość postawić na drugim arkuszu folii, jego brzegi również należy wywinąć do góry i zgiąć razem z brzegami pierwszej foliowej warstwy. Proste.

Rozdrobnione i pokruszone ciasteczka łączymy z masłem -najlepiej za pomocą miksera. Masą wylepiamy dno tortownicy i odstawiamy do lodówki, aby całośc trochę stężała.
W międzyczasie nastawiamy piekarnik na 180 stopni.
Serek ucieramy na puch, dodajemy cukier, jajka, żółtka i sok z limonek. Gotową masę serową wylewamy na czekoladowy spód.
Tortownicę umieszczamy w brytfannie, która wypełniamy zagotowaną wodą. Woda powinna sięgać do połowy wysokości tortownicy. Całośc ostrożnie wstawiamy do piekarnika, pieczemy około godziny. Sprawdzanie najlepiej zacząć już po 50 minutach. Serek powinien się lekko ściąć, ale pod jego skórką wyczuje się delikatne drżenie.
Po wyjęciu brytfanny z piekarnika, przekładamy tortownicę na kratkę, leciutko rozchylamy obie folie i pozwalamy mu ostygnać. Gdy już będzie chłodny -wstawimy go do lodówki i wyciągamy 20 minut przed podaniem. Obręcz najlepiej ściągnąć przed samym podaniem -ale nawet wtedy wymaga to sporo gimnastyki.
Powodzenia!



czwartek, 1 lipca 2010

Rogalik. Coś baaardzo pozytywnego.

Po pierwsze -zwijanie zawsze kosztuje mnie sporo skupienia. Później, kiedys wyjdzie całkiem zgrabnie -przynosi dziką satysfakcję.
Po drugie -każdy rogalik to niespodzianka! Zawsze staram się robić kilkusmakowe nadzienia. I wtedy niegdy niewiadomo co kryje się w środku ;)
Poniżej przepis na moje prośćciutkie delikatne i wilgote rogaliki drożdżowe:




ROGALIKI DROŻDŻOWE
-bardzo delikatne!!

5 dag drożdży
60 dag mąki
1/2 szkl mleka
szcypta soli
kostka margaryny
duża łyżka twarogu (ciasto będzie bardziej wilgotne)
+cukier (wg uznania)

i nadzienie -u mnie: dwa rodzaje budyniu: śmietankowy z wiórkami kokosowaymi i malinowy z owocami.

Wszystko oprócz mąki można potraktować mikserem, resztę wyrobić ręką.
Piec najpierw 10 minut w 60 stopniach, dalej w 180.



Plusem jest to, że nie trzeba czekać, aż ciasto wyrośnie. Nalezy tylko zachować odpowiedni odstęp między rogalikami na blasze.
Smacznego!!


poniedziałek, 22 lutego 2010

Pierwsze koty za płoty...:)

W blogach zaczytuję się już od miesięcy.
Najpierw szukałam ciekawych przepisów, później pasjonowały mnie zdjęcia.
Az w koncu zachciało mi się stworzyć własny.
I tak, zrządzeniem losu, a moze dla odgreagowania sesji która trwała w tym semestrze całą wieczność -usiadłam wczoraj przed komputerem, spontanicznie wystukałam na klawiaturze nazwe bloga i... POWSTAŁ MÓJ BLOG :]

Mam nadzieję, że pprzepisy które będę tu zamieszczać przypadną komuś do gustu,
a zdjęcia czy moje drobne przemyślenia -pozwolą zatrzymać się choć na chwile...
Pozdrawiam ciepło!
n  i  k  a